piątek, 9 maja 2008

Tęskniąco...

Kochani!
Wiosna wreszcie zawitała na to nasze wybrzeże, nie wiem na jak długo, ale póki co jest, i jesteśmy z tego powodu przeszczęśliwi. Od 4 dni pogoda jest w prost bajeczna, słońce przygrzewa, nie ma nawet chmurki:-) Wiele czasu spędziliśmy więc na powietrzu ostatnio, wystawiając się na promyki majowego słoneczka. Skok poziomu serotoniny i produkcja witaminy D to główne dla mnie korzyści;-) Skutkiem ubocznym jest opalenie ryjka na brązowo (tylko ryjka, bo dla mnie jednak jeszcze za chłodno na krótki rękaw, czego Konrad nie może zrozumieć-on wczoraj rozdział się nawet z T-shirta, coby klatę nieco zbrązowić;-p) Nie jestem z tego mojego brązu szczególnie zadowolona, bo nie podobam się sobie w opaleniźnie, wolę moja bladą cerę... No ale co zrobić, jest słońce, jest brąz;-) Czas chyba nabyć jakiegoś sun-blocka;-)
No więc siedzę sobie z szarą błotną maseczką detoksykującą na brązowym ryjku i piszę do Was, bo mi tęskno już za ziemią ojczystą... Jejku, jak to patetycznie brzmi:-/ Do domu po prostu mi się chce, no;-p
Tęsknię za ludźmi oczywiście najbardziej. Za rodziną i przyjaciółmi. Także za kotami rodziców i naszymi szczurami.
Tęsknię za językiem. Za możliwością rozmawiania po Polsku w sklepach i innych miejscach publicznych (z osobami, które mnie obsługują), za możliwością tłumaczenia o co mi chodzi w języku, który najlepiej znam i potrafię się posługiwać jego niuansami i wykorzystywać wszystkie możliwości, jakie daje.
Tęsknię niewypowiedzianie za jedzeniem, które jednak jest zupełnie, zupełnie inne, niż tutaj. Za pierogami ruskimi (ukłony dla teściowej:-), za gołąbkami, zupą ogórkową, rosołem, kluskami kładzionymi, kapustą kwaszoną, kaszą jęczmienną z kefirem, sernikiem...
Tęsknię za polskim majem. Tu jest pięknie, owszem, ale... Czegoś jakby brakuje, nawet nie umiem określić tej różnicy... Może chodzi o to, że bzów tu nie wdziałam?...
Tęsknię za Bożym Narodzeniem, bo ostatnie... No, właściwie to jakby go nie było...
Tęsknię za Sieradzem, w którym to mieście-czuję-jest moje miejsce.
No, ogólnie to zupełnie nie nadaję się na emigrantkę, choć onegdaj byłam przekonana, że to droga dla mnie... Nie dla mnie, jak się okazuje;-p
Z wielką niecierpliwością czekam na dzień, w którym będę mogła spakować manatki i wrócić do kraju. Do DOMU. Nie chcę zapeszać, ale może to już całkiem niedługo nastąpi:-) W końcu jesteśmy tu już 5 miesięcy (!!! Tak!), więc już na pewno bliżej niż dalej:-)
I tym optymistycznym akcentem żegnam się dziś z Wami.
Uściski z bardzo słonecznego ostatnio Wybrzeża:-*

5 komentarzy:

mamuśka pisze...

O , jak nostalgicznie:((
Już niedługo upieczemy razem sernik! I ugotuję ci zupy ogórkowej!

PAPROCH pisze...

Nie smutaj:-) Nostalgicznie trochę, ale nie smutno:-)
Już się nie mogę tej ogórkowej doczekać! I kluseczek leniwych (czy też kładzionych) z cukrem, masełkiem i cynamonem:-))) MNIAM!

mamuśka pisze...

Teraz nic takiego nie gotuję, bo tata to robi o wiele bardziej wyrafinowanie!

PAPROCH pisze...

A ja właśnie za takimi prostymi rzeczami tęsknię najbardziej:-) Jeszcze kaszka jęczmienna, odsmażona na masełku... Aż mi ślinka leci;-p

Mateusz pisze...

Ehh.. no troche smutno. Ale niedlugo wrócimy wszyscy i się spotkamy:)
Ja też troche tesknie za mówieniem po polsku, chociaż portugalski też mi się podoba;)