czwartek, 3 lipca 2008

Żyjemy i mamy się... różnie...

...kwadratowo i podłużnie;-p
Ze zdrowiem trochę kulejemy, a dokładnie rzecz biorąc kuleje moja druga połowa. Po epizodzie z zapaleniem gardła, po którym jeszcze deczko pokasłuje, znów zmaga się z bólem ucha (pewnie znowu jakieś zapalenie...) Winę zwalamy na, silny zwykle, wiatr od morza... Ja dla odmiany trwam niewzruszona, niczym ostatni bastion zdrowia (he, he, co za skojarzenie;-) ze sporadycznymi chrypkami radząc sobie w ciągu jednego dnia:-) Mój organizm nie przestaje być dla mnie zagadką natury. Nie dosypiam, mieszkam w norze, w której niezależenie od prób wytępienia pleśni i permanentnego wietrzenia i tak wania stęchlizną, odżywiam się nędznie (mało witamin, dużo słodyczy i napojów gazowanych;-p) a jednak choróbska się mnie nie imają. Złego diabli nie biorą;-)
Poza drobnymi niedomaganiami małżonka w zasadzie wszystko w porządku. Pracujemy sobie, pieniążki zarabiamy, czasem coś tam na siebie wydamy... No i oczywiście liczymy dni do powrotu (46 dzisiaj:-) Myśl, że już za półtora miesiąca będziemy w Polsce, pozwala nam przetrwać wszystko;-)
Jeśli chodzi o pogodę, to tutaj ciągle wiosna i podejrzewamy, że tak już zostanie;-p Nawet jak jest ciepło, zwykle od morza wieje niemiłosiernie, poza tym praktycznie nie zdarzają się dni całkowicie słoneczne. Zwykle zaczynają się albo kończą deszczem, a przynajmniej solidnym zachmurzeniem... A na Onecie piszą, że w Polsce upały afrykańskie... No, za tym akurat niespecjalnie tęsknię;-p
Dziś bardzo, bardzo krótko, żeby dać znać, że w ogóle żyjemy jeszcze (choć ja właśnie przymierzam się do umierania, po obsłużeniu obiadowym trzech stołów po osiem osób). Może któregoś dnia uda mi się napisać coś więcej.
Tymczasem zmykam do spania, jutro znów trza do roboty wstać...
Pozdrawiam wszystkich!!!

3 komentarze:

mamuśka pisze...

Bastion zdrowia?!!!No, no no...:)))

PAPROCH pisze...

Ano właśnie, aż się nie mogę nadziwić. Jasne, że jakieś chrypki tam czasem na mnie napadną, czy ból głowy. Ale w porównaniu do Konrada to naprawdę jestem okazem zdrowia. On już był tu u lekarza chyba 4 razy, w środę idzie znowu (z tym uchem). A ja-wcale:-)

Anonimowy pisze...

No no… Faktycznie można było pomyśleć, że poumieraliście. Trzy tygodnie bez oznak życia na Twoim FANTASTYCZNYM blogu to nie do pomyślenia:P Kiedy tak czytam, jak Konrad choruje, w jakich warunkach mieszkacie i jak się odżywiacie, to przypomina mi się mój pobyt w Skabrze. Czemuż to ja nic nie wiedziałem o warunkach w jakich mieszkacie? Na pewno poruszyłbym taki mały sznureczek, by znaleźć Wam coś lepszego;) Gwarancji bym nie dał, ale spróbować warto:)
W Polsce faktycznie bywa gorąco, choć w większej części kraju niby są opady – ale nic mi o stanie faktycznym nie wiadomo – przecież siedzę tylko w jednym miejscu:P Weekend spędziłem w Drawnie na „Pikniku nad Drawą”:D Było fantastycznie. Zagrali m. In. Ira, Kult i Lady Pank. Skorzystałem z autodromu, karuzeli nazwanej pieszczotliwie przeze mnie „wahadełkiem”, choć w pierwszej chwili spanikowałem:P. Plaża ładna, woda smerfna, popływałem sobie, powygłupiałem się z chłopakami – na pewno pokaże się jakiś filmik na Sou Tube;) (dam Wam o tym znać;)) Poza tym wkońcu się opaliłem – może nie cały, ale już dobrze wyglądam:D I jak ja mam stąd znów wyjechać, kiedy tu mi tak dobrze? Ale się rozpisałem… - I to ma być komentarz?:P Pozdrowionka – szczególnie dla męża;)