piątek, 22 lutego 2008

Za co przepraszam...

W mojej pracy bezustannie za coś przepraszam. Za niektóre rzeczy nagminnie, za inne czasami, jeszcze za inne sporadycznie.
Pierwsze miejsce zajmuje zdecydowanie potrącenie/wejście komuś w drogę (gościowi lub innemu członkowi personelu, w kuchni bądź na sali). Przejścia między stolikami nie są szerokie, w kuchni też miejsca jest mało, więc ciągle się na kogoś włazi albo komuś pod nogi:-/ Nie mam na swoim koncie na szczęście poważnych wypadków (typu wylanie komuś kawy na głowę lub zrzucenie na stolik zawartości całej przeładowanej tacy), ale niejednokrotnie było blisko;-p
Drugi co do częstości powód przepraszania to to, że gość musiał długo czekać. Przyczyny tego są rozmaite, od mojej winy (np. zapomnienie czegoś, po co trzeba chodzić potem jeszcze raz, tracąc cenny czas), poprzez upierdliwość niektórych gości, która zajmuje niekiedy okropnie dużo czasu, po kolejki w kuchni, w których (jeśli składają się z 3 czy 4 osób, a kucharze są wyjątkowo opieszali-co się zdarza) stoi się niekiedy 6-8 minut, a to naprawdę długo:-/
Kolejna sprawa to pomyłki w rodzaju: mam zamówienie na 6 śniadań, z których każde jest inne. Ktoś np. zamawia jajko sadzone, kiełbaskę, fasolkę i pomidora, a ja w tym kołowrocie przynoszę mu wszystko co trzeba, tylko jajko jest w koszulce zamiast sadzone...
Przepraszam też za przewiny kuchni w rodzaju: za zimne warzywa, za zimne danie, niedogotowane jajko, włos w owsiance (TAK! Zdarzyło mi się!), nie do końca taki deser jak opisuje menu (np. nie widać nigdzie białej czekolady, choć powinna być według menu) itp.
Dalej zdarzają się braki w nakryciu (zaginiona łyżka czy widelec do ryb) oraz brudne elementy nakrycia (niedomyta filiżanka czy nóż).
No i jeszcze błędy ewentualnych "pomagaczy". Jeśli jest naprawdę duży ruch, zwykle jest dodatkowy kelner (zazwyczaj jest to Eddie lub Susan-Nadgorliwa;-) Osoba taka np. może podać deser stolikowi, który juz skończył główne danie, a ja mam właśnie 8 innych głównych dań do rozniesienia. Rzecz w tym, że często np. podaje deser, zapominając o kawie/herbacie. Ja sobie spokojnie obsługuję inne stoły, myśląc, że tamten mam już z głowy, a tu nagle oni mnie zaczepiają nieszczęśliwi, bo dawno zjedli deser, a kawy niet...
Nie zliczę ile razy już wypowiedziałam słowa "I'm sorry" w tej robocie. A pracuję tu dopiero 2 miesiące z hakiem:-p Jak wrócę do kraju, będę mistrzem przeprosin, głównie za cudze przewiny;-)
Ściskam serdecznie!!!

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

No cóż... Przeprosiny przyjęte :-)

Ale rzeczywiście, co innego przepraszać, bo coś tam się źle zrobiło, a co innego, że ktoś miał w nosie np. podgrzanie warzyw.
Ale jak widzę, goście się długo nie gniewają. Oby tak dalej!

Pozdrawiam

mamuśka pisze...

I tak cię lubią:)) A gdzie to powiedziane jest, że wszyscy muszą być zawsze zadowoleni...?

PAPROCH pisze...

A nie, nigdzie nie jest powiedziane:-) I tak mnie lubią, bo wiedzą, że w większości przypadków to nie moja wina:-)

Kaatje pisze...

Zdarza sie;-) Na pewno bardzo ladnie przepraszasz;-))))