czwartek, 17 stycznia 2008

W suterenie:-)

Dzis krotko bedzie i bez polskich znakow, bo komputery w bibliotece nie potrafia ich odczytac i stawiaja w zamian jakies "krzaczki" ;-pSiedze sobie w naszym nowym lokum, downstairs, gdzie na razie nie mamy internetu i robie dla Was krociutka notke, zebyscie nie mysleli, ze przepadlam bez wiesci, czy cos w tym rodzaju:-p
Przeprowadzilismy sie tutaj trzy czy cztery dni temu. Musze powiedziec, ze choc pokoj ma o wiele gorszy standard, niz ten, w ktorym mieszkalismy do tej pory (jest po prostu bardzo zaniedbany), i tak jestesmy nim zachwyceni:-) Czujemy sie po prostu "u siebie", bo mamy wiecej swobody (np. mamy lodowke, wiec mozemy kupowac zarcie "na zas", oraz wneke ze zlewem z ociekaczem, wiec wreszcie mozemy myc naczynia w ludzkich warunkach i odstawiac je do wyschniecia:-) Sam pokoj jest niby niewiele wiekszy, ale jednak jest w nim znacznie przestronniej. Lozko jest wygodne, cisnienie wody w prysznicu lepsze (I don't know why), kazde z nas ma swoje biurko, a szafa jest troszke wieksza niz na gorze, wiec bez trudu miesci sie w niej nasz zastep bialych koszul:-) No i do roboty blizej. Teraz po pracy, gdy czasem juz nie czuje sie nog, zamiast wspinac sie na 3 pietro, szybciutko zbiegamy jedno pietro w dol:-) Mamy tez blizej do pralki, bo znajduje sie ona wlasnie w korytarzu "staffowym" i mamy ja tuz za rogiem:-) Tak ze naprawde jest spoko, absolutnie nie mozemy narzekac:-) Oczywscie jest kilka wad, np. to, ze jest tu przez caly dzien ciemno (bo to suterena, za oknem sa krzaczory:-p) albo slady plam z grzyba tu i owdzie (osobiscie je szorowalam specjalnym odgrzybiajacym srodkiem, ale nie wszystko udalo sie usunac), bo remont to tu chyba byl z 15 lat temu. Ale mimo to oboje uwazamy, ze jest naprawde swietnie i cieszymy sie, ze nas tu przeniesli:-) Obfotografowalam juz wszystko, ale nie bardzo mam ochote spedzic w bibliotece 1,5 godziny, wysylajac kilkanascie zdjec na Picase, wiec zamieszcze je, jak juz bedziemy miec wlasny internet (pewnie za ok. tydzien).
Poza tym wszystko w porzadku (moze poza pogoda - od kilku dni pada i podobno nie zamierza przestac:-p) Pracy jest sporo, pracuje juz w sumie na pelnym etacie, czyli prawie codziennie po dwie zmiany. No i fajno, bo za zeszly tydzien, gdy przepracowalam 29 godzin, zarobilam ponad 100 funtow (juz po odliczeniu podatku), wiec calkiem sympatycznie:-) Ucze sie tu bardziej doceniac drobne przyjemnosci, jak goracy prysznic, herbata po pracy, czy mozliwosc pospania do 9,00 (jak mam sniadanie, wstaje ok.6,30) Gdy sie glownie leniuchuje (bedac np. studentem V roku) takie rzeczy wydaja sie byc naturalna (a przez to rzadko doceniana) czescia zycia. Teraz luksus spania do momentu, w ktorym na dworze nie jest juz ciemno, zdarza mi sie na tyle rzadko, ze gdy juz sie trafi okazja, naprawde sie tym rozkoszuje i doceniam kazda taka mozliwosc:-) Wszyscy, ktorzy mowili mi, ze taki wyjazd zmienia spojrzenie na wiele spraw, nie mylili sie... Na szczescie w wiekszosci sa to zmiany na lepsze:-)
Koncze te krotka notke, mysle, ze niedlugo bedziemy sie zbierac do biblioteki.Pozdrawiam wszystkich cieplo i obiecuje, ze juz niedlugo postaram sie napisac cos znowu. Pamietam i mysle o Was caly czas.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

Czekam z niecierpliwością na fotki waszego roomu :)
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

I przepraszam za ten pierwszy usunięty komentarz, ale blogger.com mnie nie lubi i coś mi pokręcił :)

Mateusz pisze...

Ja też czekam na zdjęcia. Wreszcie znalazlem chwile zeby usiasc do kompuotera, wiec pojde biegac:P Ale na blogu wkrotce tez sie cos pojawi:) Mysle, ze jeszcze dzis.
Pozdrowienia!