niedziela, 2 grudnia 2007

Istne wariactwo!

Od kilku dni trwa szalone załatwianie. Od nadmiaru wrażeń niedługo eksploduje mi głowa i do Scarborough pojadę bez rzeczonej części ciała...
W ciągu ostatnich kilku dni załatwiliśmy:
-kontrole u dentysty, łatanie po jednym zębie, umówienie na łatanie po jeszcze jednym w przyszłym tygodniu
-kontrole u lekarza pierwszego kontaktu
-wykupienie dla mnie zapasu leku na pół roku
-zdjęcie sim-locków z telefonów
-kupienie funtów
-zamknięcie mojego konta w banku (i tak miałam go dość, teraz napatoczył sie dobry pretekst;-)
-kupienie gwiazdkowych prezentów dla najbliższej rodziny
-oddanie książki koledze ze studiów
-złożenie wniosku o mój paszport i ubłaganie kierowniczki urzędu, by sprawa była załatwiona jak najszybciej
-odebranie dyplomu i innych moich papierów z dziekanatu
-zakupy dla mnie: dwie białe koszule, czarne spodnie, czarna spódnica, dwa biustonosze, plecak, czarne buty do pracy, majtki, skarpetki, rajstopy, zapasowe rękawiczki (i to wszystko w dwa dni, nie wierzę!!!)
-spotkanie z moim chrzestnym
UFF....
Zostało jeszcze:
-spotkanie z kilkoma osobami
-książki do biblioteki
-zakupy męża
-zakup walizki
-mój ginekolog
-ewentualne odebranie paszportu, jeśli pani z urzędu okaże się cudotwórcą
-mój fryzjer, strzyżenie męża
-dalsze borowanie w buźkach
.....
No i może wystarczy...;-p
Jeśli przeżyję to wszystko, to jestem master of disaster;-p Już dwudniowe (SKUTECZNE) zakupy są nie lada wyczynem, bo NIENAWIDZĘ kupować ciuchów:-p Czyli znów się okazuje, że możemy więcej, niż nam się wydaje:-)
Oby tak dalej:-)

2 komentarze:

Mateusz pisze...

Na prawdę współczuję... Ale przeżyjesz, nie martw się;) Powodzenia w dalszych walkach z wyjazdem!
Pozdrawiam!
Mateusz

szparagus pisze...

Witaj
Przeczytalem Twoj wpis
Widze ze ostro sie wzielas za wyjazd
Zycze powodzenia i sciskam serdeczniw Wojtek Szparagus